Facebook
Poczta
Forum
Sklep
Logowanie
Dodaj
zdjęcie
Wydrukuj
zdjęcie

Od 1996 roku Foto-Kurier
jest jedynym polskim
przedstawicielem
panelu fotograficznego
stowarzyszenia EISA

SZUKAJ

Nikon SP – „Perła z lamusa” – artykuł opublikowany w Foto-Kurierze 8/2000

Nikon SP został zaprezentowany w roku 1957 i w ofercie firmy pozostawał aż do całkowitego zaprzestania  produkcji całego systemu dalmierzowego co stało się siedem lat później. W momencie swojej premiery był to najnowocześniejszy aparat dalmierzowy świata; pod pewnymi względami przewyższający legendarną Leicę M3 z roku 1954.

Nikon SP odziedziczył wszystkie nowinki techniczne z Nikona S2, dodatkowo oferował inne, również bardzo ważne rozwiązania. Przy pierwszym "rzucie oka"  kilka z nich widocznych jest od razu.




Licznik zdjęć nadal jest wbudowany w mechanizm naciągu, ale po otwarciu tylnej ścianki samoczynnie zeruje się. Czasy otwarcia migawki pozostały w nie zmienionym zakresie 1/1000 sek. - 1 sek. + B i T, ale są one teraz umieszczone na wspólnym, nieruchomym pokrętle. Znacznie upraszcza to obsługę - czasy mogą być teraz zmienianie bez względu na to, czy migawka jest naciągnięta, czy nie. Co więcej? Aby ustawić wybrany czas nie trzeba już podnosić do góry całej tarczy, można to robić nawet nie patrząc na pokrętło. Bardzo ważne jest to, że pokrętło czasów otwarcia migawki pozostaje podczas jej pracy nieruchome. Dzięki temu po pierwsze nie ma możliwości prześwietlenia zdjęcia poprzez zablokowanie obrotu pokrętła; po drugie Nikon SP może współpracować z zewnętrznym światłomierzem, który po założeniu na korpus łączył się z pokrętłem czasów. Po uniesieniu do góry pokrętła w małym okienku przed nim można ustawiać sposób synchronizacji błysku (lampy błyskowe lub spaleniowe).

Sanki mocowania lampy błyskowej nie uległy zmianie, za to bardzo dużo zmieniło się w wizjerze. A właściwie w wizjerach. Nikon SP to jedyny aparat dalmierzowy tej firmy wyposażony w dwa, umieszczone obok siebie, wizjery. Wizjer główny, ten połączony z dalmierzem, posiadał ramki dla obiektywów o ogniskowych 50, 85, 105 i 135 mm. Bardzo ciekawie rozwiązano wybór ramek - dokonuje się tego poprzez obrót tarczy otaczającej korbkę zwijania filmu. Wymienione wcześniej ogniskowe są naniesione na nią w odpowiednich kolorach. Gdy wybrana jest tylko ogniskowa 50, widziana jest tylko najszersza, biała ramka. Po przełączeniu na 85 wewnątrz niej pojawia się kolejna i tak dalej - przy fotografowaniu ogniskową 135 widoczne są wszystkie cztery ramki, a więc jeszcze żółta 105 i czerwona 135. Innymi słowy przy fotografowaniu ważna jest zawsze najmniejsza z widocznych ramek.



O wiele lepsze rozwiązanie niż stosowane w Leice M6 jednoczesne wskazywanie dwóch ramek (wewnętrzna trochę rozprasza uwagę, a w przypadku pary 50/75 łatwo o pomyłkę). Wizjer ten posiada płynną korekcję paralaksy w całym zakresie odległości. Drugi wizjer, umieszczony tuż obok, wskazuje jednocześnie pola widzenia obiektywów 28 i 35 mm. Tak więc szczęśliwy posiadacz Nikona SP mógł z czystym sumieniem „spłukiwać się” na obiektywy, bez potrzeby dodatkowego zakupu pięciu zewnętrznych wizjerów. Wygoda przez duże „W”. Wmontowanie w aparat dwóch wizjerów i dość złożonego układu celowniczego wymusiło pewne zmiany w wyglądzie korpusu z przodu. Okienko wizjera - w dotychczasowych modelach prostokątne - zastąpione zostało przez długie na prawie pół korpusu okienko obejmujące (patrząc od strony obiektywu) - kolejno od lewej wizjer 28/35, wizjer 50/85/105/135 oraz matową płytkę oświetlającą cztery ramki. Warto zauważyć, że inżynierowie z Solms potrzebowali „tylko” 23 lat, aby zbudować Leicę z sześcioma ramkami (model M4-2). Nazwa aparatu przeniesiona została aż za okienko dalmierza, pod kółko ustawiania ostrości. Dlatego też Nikon SP jest tak łatwy do rozpoznania. Kolejną nowością widoczną z przodu jest samowyzwalacz, dający 10 sek. opóźnienia.



Aparatem kultowym został Nikon SP jednak dzięki motorowi S-36 - pierwszemu seryjnie produkowanemu do aparatu fotograficznego. Dzięki temu przed fotografią zawodową, szczególnie zaś reporterską, otwierały się zupełnie nowe, nie znane dotąd horyzonty. Przy prędkości (jednej tylko) 3 kl/sek. uchwycenie tego właściwego momentu stało się znacznie łatwiejsze. Motor S-36 pojawił się w sprzedaży wraz z Nikonem SP i był razem z nim mocno promowany. Sama premiera tego cacka nastąpiła jednak nieco wcześniej, na targach IPEX w Chicago (International Photo EXhibition - amerykański odpowiednik kolońskiej Photokiny). Nippon Kogaku zaprezentował tam doświadczalnego Nikona S2E (E - od Electric) z prototypem S-36. W amerykańskim środowisku kolekcjonerskim uważa się, że to model S2 był pierwszym „zmotoryzowanym” Nikonem; w rzeczywistości to Nikon SP jako pierwszy mógł być łączony z S-36. Ponieważ współpraca korpusu i motoru wymagała precyzyjnego dopasowania osi silnika ze szpulką nawijającą film, każda para SP + S-36 wymagała serwisowej regulacji. Dlatego też nie powinno łączyć się dowolnego Nikona SP z dowolnym motorem S-36. Ta sama uwaga dotyczy również wszystkich późniejszych modeli aż do Nikona F włącznie. Motor S-36 wyposażony był w swój własny licznik wskazujący ilość nie naświetlonych jeszcze klatek, posiadał możliwość ograniczenia ilości zdjęć do naświetlenia w jednej serii. Również z tyłu umieszczono przełącznik z pozycjami „S” - zdjęcia pojedyncze, „L” - motor wyłączony i „C” - ciągły przesuw filmu. Zasilanie motoru odbywało się z zewnętrzego pojemnika, mieszczącego 6 baterii. Z motorem pojemnik ten łączył się dość długim przewodem.

Parę słów również o zewnętrzym światłomierzu. Został on wprowadzony na rynek wraz z Nikonem SP, ale mógł być stosowany również z każdym późniejszym modelem dalmierzowym. Był to światłomierz selenowy, mierzący światło odbite. Po założeniu go na sanki korpusu specjalna zębatka łączyła się z pokrętłem czasów otwarcia migawki. Na górnej tarczy światłomierza należało ustawić jeszcze czułość filmu i sprawdzić czy czas otwarcia migawki ustawiony w korpusie zgadza się z tym odczytanym na światłomierzu. Ustalenie ekspozycji polegało na ustawieniu na obiektywie takiej przysłony, jaką wskazywała igła światłomierza, lub też można było dobrać taki czas otwarcia migawki, dla którego igła wskaże ustawianą na obiektywie przysłonę. Mimo zastosowania dość prostego elementu światłoczułego, skala czasów otwacia migawki obejmowała zakres od 1/1000 sek. aż do15 sek., a skala przysłon od f/1,0 do f/22! W słabych warunkach oświetleniowych można było założyć dodatkowy „booster 4x”, zwiększający czułość pomiaru o 2 EV. Światłomierz produkowany był w wersji szarej i czarnej, pierwsze egzemplarze posiadały mało dokładną skalę czułości od ISO 6 do 800, późniejsze miały tę skalę znacznie lepiej rozwiązaną w zakresie poszerzonym aż do ISO 3200.

Podczas całego toku produkcji Nikon SP nie doczekał się żadnych zmian zewnętrzych, wykonano jednak jedną, niesłychanie istotną zmianę w migawce. Wszystkie Nikony dalmierzowe do jesieni roku 1959 produkowane były wyłącznie z migawką z gumowanego płótna. Od jesieni tego roku w Nikonie SP montowano również nowo skonstruowaną migawkę tytanową. O zastosowaniu tytanu do konstrukcji roletek zadecydowała specyfika aparatu dalmierzowego. Po zdjęciu pokrywy z obiektywu, na migawkę rzutowany jest obraz utworzony przez obiektyw. Zdarzało się, że obiektyw skierowany był w niebo, a wtedy obraz Słońca mógł wypalić w roletce dziurę. Przy słonecznej pogodzie, ostrości ustawionej na nieskończoność i przysłonie f/2.8 wystarczy podobno kilkadziesiąd sekund, by migawka „poszła z dymem”. Inżynierowie z firmy Nippon Kogaku postanowili coś z tym zrobić. Na materiał do produkcji roletek wybrano tytan - metal lekki, wytrzymały i odporny na temperaturę. Tak powstała migawka, która stosowana była w późniejszych Nikonach dalmierzowych S3 i S3M, oraz w profesjonalnych modelach F, F2 i F3. (Aż dziw, że dalmierzowe Leiki serii M ciągle produkowane są z „konserwatywną” migawką płócienną).


Na rynku sprzętu używanego najdroższe są modele czarne z migawką tytanową, nieco tańsze są czarne z migawką płócienną. Jeszcze mniej zapłacić trzeba za SP chromowanego z migawką tytanową, a chromowany SP z migawką płócienną to wersja najbardziej ekonomiczna - mniej więcej w cenie dwóch nowych F4. Natomiast egzemplarze zupełnie nowe, bez absolutnie żadnych śladów użytkowania, mogą kosztować praktycznie… dowolnie dużo. Ceny na poziomie 6000 $ należą do porządku dziennego.

Oprócz wyprodukowanego w ilości około 22.000 egzemplarzy podstawowego modelu SP, Nippon Kogaku rozważał jeszcze produkcję dwóch innych wersji: jednej uproszczonej i jednej lepiej wyposażonej. Żadna z nich nie weszła do seryjnej produkcji i są one znane tylko z prototypów pieczołowicie przechowywanych w centrali w Tokio.
Nikon SP2 od seryjnego SP różnił się tylko tym, że pozbawiony był szerokokątnego wizjera 28/35, natomiast ramka 35 mm przeniesiona została do głównego wizjera. Zamiast tego modelu pojawił się omówiony dalej Nikon S3.

Nikon SPX miał być lepszą wresją modelu SP wyposażoną w pomiar światła TTL! Można tylko spekulować, jakby potoczyły się losy aparatów dalmierzowych, gdyby Nikon SPX rzeczywiście znalazł się w produkcji seryjnej. Byłby to ogromny krok do przodu, na który Leica zdecydowała się dopiero w modelach CL i M5. Produkcji Nikona SPX nie podjęto z przyczyny, że tak się wyrażę, „strategicznej”. W czasie gdy opracowywano prototyp SPX, w budowie były już pierwsze egzemplarze Nikona F, i to właśnie w nim firma Nippon Kogaku widziała swoją przyszłość. Nie dostrzegano większego sensu w modernizowaniu aparatu dalmierzowego, skoro cały ówczesny japoński przemysł fotooptyczny „rzucił” się  w owym czasie na produkcję lustrzanek małoobrazkowych (pierwsze lustrzanki Nikona, Canona i Minolty debiutowały w tym samym roku 1959 na tych samych targach IPEX!).



Nikon SPX

Nikon SP to najbardziej zaawansowany dalmierzowy korpus tej firmy i jeden z najlepszych aparatów dalmierzowych, jakie kiedykolwiek zbudowano. O jego ogromnym sukcesie zadecydowała wspaniała gama optyki, w roku 1959 obejmująca obiektywy od 21 mm do 1000 mm, bogaty osprzęt w postaci motoru S-36, światłomierza, mieszka, filtrów i innych drobiazgów, legendarna już jakość wykonania i niezawodność. Większość osób obecnie kupujących Nikona SP traktuje go jako aparat o ciągle ogromnej wartości użytkowej, wspaniale nadający się do fotografowania.



 
data dodania: 25-11-2012
 
godzina dodania: 09:51
 
odsłon: 9097
powrót na stronę główną »

fotografia

Komentarze

zostaw komentarz

sortuj według daty: rosnąco | malejąco

Artykuł nie był jeszcze komentowany.
Zostaw swój komentarz właśnie teraz.
powrót na stronę główną »



Zobacz także:

fotografia
Zoom-Nikkor Auto 43-86 mm f/3,5 – „Perła z lamusa” – artykuł opublikowany w F-K 12/2000
fotografia
Leica IIIb – „Perła z lamusa” – artykuł opublikowany w Foto-Kurierze 11/2000
fotografia
Nikon S2 – „Perła z lamusa” – artykuł opublikowany w Foto-Kurierze 7/2000


Zdjęcie miesiąca
Marzec 2024
zdjęcie miesiąca
© fot. Wioleta Pawlak
 
cofnij przenieś na początek strony
Wszelkie prawa zastrzeżone www.foto-kurier.pl  © 2000-2024. (0.122) / 0.108

Strona została zoptymalizowana w przeglądarkach: Mozilla Firefox > 3, Chrome, Internet Explorer > 7 oraz Opera. Polecana rozdzielczość ekranu 1280 x 1024

Polityka plików cookies   |