Facebook
Poczta
Forum
Sklep
Logowanie
Dodaj
zdjęcie
Wydrukuj
zdjęcie

Od 1996 roku Foto-Kurier
jest jedynym polskim
przedstawicielem
panelu fotograficznego
stowarzyszenia EISA

SZUKAJ

Wywiad z Steve’em McCurry

Wywiad przeprowadzony przez Paula Theroux ze Steve’em McCurry który jest autorem zdjęć do Kalendarza Pirelli 2013. Sławę zyskał on przede wszystkim dzięki fotografii „Afgańska dziewczyna”, przedstawiającą pierwotnie nieznaną z imienia i nazwiska kobietę. McCurry wykonał te zdjęcie w 1984 roku w pakistańskim obozie uchodźców Nasir Bagh.

Ze wstępu do Kalendarza: „..To zaszczyt zostać fotografem w tak dużym  wydarzeniu jak Kalendarz Pirell (...) Chciałem zrobić zdjęcia mieszaninie zwykłych ludzi i bardzo wyjątkowej grupy kobiet znanych nie tylko ze swojego talentu i piękna, ale także z pracy charytatywnej i wspomagania swoich społeczności. Cieszyło mnie także fotografowanie sztuki ulicznej na całym świecie; duch Rio stał się żywy dzięki obrazom i słowom malowanym na ścianach”...


Steve McCurry w czasie prac nad Kalendarzem Pirelli 2013

PAUL THEROUX: JAKIE BYŁO TWOJE WRAŻENIE Z RIO – CO POKOCHAŁEŚ, CO CHCIAŁEŚ PODKREŚLIĆ?

Steve McCurry: Byłem w Rio dwukrotnie już wcześniej podczas Karnawału – było zabawnie, dużo tańczenia, zmysłowo i gorąco. Przy innej okazji byłam na tym wzgórzu górującym nad Rio, które można zobaczyć w kalendarzu i zupełnie przypadkiem odkryłem je ponownie, wraz z capoeirą. Gdy po raz pierwszy tu byłem, Rio wydało mi się baśniowe, z górami, plażami i niesamowitym światłem. To jeden z najwspanialszych krajobrazów miejskich na świecie. Nic nie może równać się z Rio.
Szczególnie jedna dzielnica, nazwa się Lapa, to wystrzałowe miejsce. Ludzie spotykają się nocami, mnóstwo podejrzanych hoteli i graffiti. A obok sąsiednia dzielnica Santa Teresa i jej stare tory tramwajowe. To zainteresowało mnie bardziej niż plaże i Copacabana. Uważam, że mniejsze dzielnice są wizualnie ciekawsze.

PT: W JAKIM ZNACZENIU CIEKAWSZE WIZUALNIE?

SM: Jakość oświetlenia, nastrojowość, tajemnica – lepiej widać to w nocy. Zawsze skłaniałem się ku miejscom usytuowanym w ciemności, słabo oświetlonym. Rzadko robię zdjęcia w jasnym świetle, czy w ciągu dnia. Lubię lokalizacje zacienione i wygaszone, gdzie paleta kolorów wyróżnia się subtelnym kontrastem i gdzie światło pochodzi z witryn sklepowych, domów i latarni.


Zdjęcie z ostatniej edycji kalendarza Pirelli

PT: CZY PRACA Z MODELAMI NIE BYŁA DLA CIEBIE CZYMŚ DZIWNYM?

SM: Niektóre z tych kobiet są modelkami, ale tutaj chodziło o ich działalność charytatywną, więc nie fotografowałem ich nago. Nie chodziło o ich ciała, czy seksualność. Seksowne ujęcia można robić wszędzie, nawet w holu hotelu. Do tego, co starałem się zrobić potrzeba mi było scenerii, tła, poczucia atmosfery. Tworzyłem scenę – pierwszy plan, tło, wyczucie miejsca. Co takiego jest w Rio, że jest to Rio? Graffiti, bary, sklepy spożywcze, niezwykłe światło, kształt akweduktów, dzielnice, niewyraźna postać seksownej dziewczyny wchodzącej na akwedukt. Tutaj kwitnie życie uliczne, bary rozlewają się na ulice. Podoba mi się to.

PT: PORA DNIA TAKŻE?

SM: Tak. Na przykład to zdjęcie z modelką siedzą w drzwiach, z graffiti z brazylijską flagą i kobietą w oknie. To cała scena. Gdy zobaczyłem tamtą flagą pomyślałem, że ciekawie będzie pograć jej dominującymi kolorami, żółtym i zielonym, dzięki czemu wyłonił się zestaw kolorów. Całą noc mocno padało, co dało ulicy wspaniały połysk. Zacząłem około 8 wieczorem i robiłem zdjęcia przez cztery godziny, bo potrzebowaliśmy brezentu chroniącego przed deszczem. Miałem modelkę na cały dzień, ale chciałem robić zdjęcia raczej w nocy niż w dzień. To top modelka, ale siedzi w drzwiach z rodzinami i dziećmi ocierającymi się o nią w mokrych płaszczach przeciwdeszczowych. Pewnie myśli: „W co ja się wpakowałam?” Bo ja robiłem zdjęcia z drugiej strony ulicy, oddalony o jakieś 15 metrów i nie mogła mnie dostrzec. Miałem narzucony na siebie brezent, a wszyscy ci ludzie wchodzili i wychodzili. Po prostu cudowne, szczególnie ta kobieta przesiadująca w oknie.

PT: CZYM RÓŻNI SIĘ TO OD FOTOGRAFOWANIA LUDZI, KTÓRZY SPECJANIE DLA CIEBIE POZUJĄ?

SM: Miałem nadzieję i oczekiwałem, że będą robił zdjęcia modelkom jak prawdziwym ludziom. To profesjonalne modelki, więc pozują. Nie mogą się temu oprzeć. Wykonują po prostu swoje stałe ruchy. W modzie muszą eksponować ubrania w najlepszy możliwy sposób, więc nadają same sobie konkretny wygląd, zakładając ręce za głowę, dramatyzując ubrania. Ale ja starałem się sfotografować je jak prawdziwych ludzi, bez całego tego blichtru. Taka była jedna koncepcja. Z drugiej jednak strony – to jest właśnie to, co one robią, są artystkami. Pomyślałem więc: niech tak właśnie zrobią, są piękne, figlarne, wiedzą jak wyglądać. Większość pracy polegała na tym, że fotografowałem je, gdy wykonywały swoje zadanie, ale ja starałem się trochę ograniczyć ruchy, dramatyzm, pozowanie, zrobić to bardziej realnym. Jako fotograf uliczny, gdy robisz ludziom zdjęcia chcesz uzyskać skalę emocji.


Zdjęcie z ostatniej edycji kalendarza Pirelli

PT: CZY TAK WŁAŚNIE SIEBIE OKREŚLASZ „FOTOGRAF ULICZNY”?

SM: Tak, mogę powiedzieć, że jestem fotografem ulicznym fotografującym „znalezione sytuacje”, a najciekawszą formą pracy jest spacerowanie po ulicach, wychwytywanie przypadkowo rozwijającego się życia.

PT: JAKIE WYZWANIA CZEKAŁY NA CIEBIE W RIO?

SM: Mówiło się coś o problemach z bezpieczeństwem, ale byliśmy duża grupą. Pracowaliśmy w faweli przez dwa dni i nie było żadnych problemów. Trzy z faweli, w których byłem były na tyle bezpieczne, że nie mieliśmy ochrony, żadnej broni – byliśmy wolni. Czułem się bezpieczny. Chciałem robić zdjęcia w faweli, tak jak w slumsach indyjskich, wilgotnych, zatłoczonych, ciemnych, z ludźmi mieszkającymi na ulicach – podobało mi się to.

PT: A TŁUMY?

SM: To zdarzało mi się przez całe życie. Gdy zatrzymujesz się gdzieś w Indiach zbiera się tłum, ale mnie to nie zbija z tropu. Praca na ulicach w całym tym chaosie nie ma na mnie wpływu. To trochę tak jak w czasie burzy, ale wewnątrz kokonu izolującego od toczącej się wokół nawałnicy – zaczynasz robić zdjęcia i to wszystko musi się odbyć w ciągu dwóch godzin. To świat robienia włosów, makijażu i lokalizacji, no i modelka, która może śpieszyć się na samolot. Więc to wszystko musi się zgrać dość szybko.

Ale to musi być twoja wizja. Musisz być prawdziwy i mówić swoim własnym wewnętrznym głosem. Wszystko opiera się na intuicji, instynkcie, a jeśli stracisz kierunek, jesteś zgubiony. Chodzisz po wiosce, czy mieście i przygoda pyta: skręcasz w prawo, czy w lewo? Ale podążasz za swoim wyczuciem. Eksplorujesz. Chcesz to robić na swoich własnych warunkach i na swój własny sposób. Niektóre z tych uliczek są ślepe, ale w końcu coś znajdziesz, szczęśliwy przypadek i znajdujesz najlepszą okazję.

PT: PORUSZYŁO MNIE ZDJĘCIE TEJ DZIEWCZYNY NA STOISKU SPRZEDAJĄCEJ PAPRYKĘ

SM: To była dziewczyna, na którą natknąłem się przypadkowo. Nie była modelką. Zrobiłem mnóstwo zdjęć. Szukałem momentu pośredniego, gdy na zdjęciu pojawia się poczucie napięcia. Gdy ludzie w pewnym stopniu odpoczywają. Jeśli są w ruchu chcę mieć poczucie ruchu na zdjęciu. Żeby nie było statyczne. Chcę uchwycić to jak ludzie się poruszają albo jak się ustawiają, niekończącą się liczbę wariantów. Chcę czegoś naturalnego, prawdziwego i autentycznego, tak bardzo jak to tylko możliwe. Zrobiłem tej dziewczynie chyba z pięćdziesiąt zdjęć.

PT: ZNANY JESTEŚ Z TEGO, ŻE W 1979 ROKU ZAWĘDRODWAŁEŚ DO AFGANISTANU. CO CIĘ PODKUSIŁO DO TAK NIEBEZPIECZNEGO WYPADU?

SM: To wydawało mi się ważną rzeczą, przygodą, wielką szansą na doświadczenie życia w odległej części Hindukuszu. Obserwowałam także Kalaszów niedaleko Czitralu, w odległej dolinie, mniej więcej dwa dni na północ od Peszawaru. Nie byli muzułmanami, raczej można powiedzieć, że pewnego rodzaju poganami i spędziłem z nimi trochę czasu. Mieszkali daleko w górach. Pewnie ciągle tam są, trzymając się wciąż o włos od nieszczęścia. Pewnie jest ich teraz nie więcej niż kilka tysięcy.
Pierwszy raz byłem w Afganistanie przez miesiąc. Potem wróciłem w sierpniu i robiłem nowe zdjęcia. Tym razem w Kunar w Nuristanie – wszędzie dochodziliśmy piechotą. Ludzie ubierali się dużo bardziej tradycyjnie niż dziś, a za broń służyły im stare karabiny Enfield.

PT: CO BYŁO TWOIM NAJWIĘKSZYM PUNKTEM ZWROTYM, JAKO FOTOGRAFA?

SM: Rok 1980, gdy moje zdjęcia z Afganistanu zaczęły się ukazywać w Geo, Sternie, i Paris Match. Zdjęcia Afgańczyków walczących ze swoim własnym rządem. Zrobiłem dużą rozkładówkę z portretami Afgańczyków dla American Photographer. Kilka wybrał dla siebie New York Times i umieścił w eksponowanym miejscu na pierwszej stronie. To było świetne. Zdjęcia miały już kilka miesięcy, ale były wiekopomne.

Biografia Steve’a McCurry’ego

"Tak, mogę powiedzieć, że jestem fotografem ulicznym" mówi o sobie McCurry. "Jedno ujęcie jest triumfem obserwacji". Natomiast o ostatnim projekcie Pirelli wyraża się następujaco: ..."Akty można fotografować wszędzie, ale tutaj modelki są ubrane i każda z nich ma swój własny charytatywny cel. Są zdeterminowane i idealistyczne. Dlatego chciałam zrobić im zdjęcia w miejscu wyjątkowym i Rio świetnie się do tego nadało”...

Steve McCurry podróżuje i robi zdjęcia przez ponad 40 lat. Znam go od 30. Steve jest wspaniałym fotografem, ponieważ to zaradny podróżnik i skromna osoba, a ponadto najciężej pracująca kreatywna osoba jaką znam. Jest zawsze uważny, ma sokoli wzrok - widzi rzeczy takimi, jakimi są i potrafi znaleźć człowieczeństwo w każdym zdjęciu. Jedno z nich, na którym uwiecznił zielonooką afgańską nastolatkę Sharbat Gula, zrobił w obozie dla uchodźców w 1984 roku. Ta fotografia stała się najbardziej rozpoznawanym zdjęciem wszechczasów. Steve to Steve, więc 17 lat później musiał odnaleźć dziewczynę i ponownie ją sfotografować.

Był podróżnikiem zanim został fotografem i nigdy nie bał się podejmowania ryzyka. Jako 22-latek szukając tematów wybrał się autostopem ze swojego domu w USA poprzez Meksyk i Amerykę Środkową, aż do Panamy („Kupiłem tam kilka obiektywów”). Zanim skończył trzydziestką zdążył już przejechać Jugosławię i Bułgarię, i samodzielnie odbyć podróż w dół Nilu do Ugandy i Kenii. W latach 70-tych przez dwa lata żył życiem wagabundy w Indiach, odwiedził też Nepal i Tajlandię. Przebrany za afgańskiego wieśniaka wślizgnął się do Afganistanu i ciągle miał dwadzieścia kilka lat.

Na początku 1979 r. podczas trwającej w Afganistanie wojny domowej zapuścił brodę, ubrał miejscowe szarawary i wraz z grupą pięciu Afgańczyków przewędrował z Czirazu w surowej Północno-Zachodniej Prowincji Pogranicznej w Pakistanie do doliny Kunar w Afganistanie, fotografując po drodze wypalone wioski, bombardowania i okrucieństwa. Cała drogę szedł piechotą po górskich ścieżkach, żywiąc się owocami, śpiąc w szałasach. Dziesięć miesięcy później, gdy Sowieci zaatakowali Afganistan to jego zdjęcia przekornych Afgańskich mudżahedinów, jako pierwsze zostały opublikowane w Europie i Ameryce.

Po kolejnej wizycie w Afganistanie, zadaniach w Bejrucie, Beludżystanie i na granicy Kambodży, został uznany za reportera wojennego. „Ale nie tego chciałem. Pragnąłem być wolnym strzelcem, jeździć tam gdzie miałem ochotę.” Jego marzenie spełniło się – podczas swoich podróży do Indii, Ameryki Południowej i Afryki oddał się swojej sztuce poszukiwania światła. Wiele jego zdjęć można zaliczyć do wiekopomnych. Na swoich fotografiach w pewnym sensie przypadkiem udało mu się utrwalić codzienne zwyczaje, nawyki i stroje ze świata, którego już nie ma.



 
data dodania: 27-11-2012
 
godzina dodania: 16:07
 
odsłon: 3106
powrót na stronę główną »

fotografia

Komentarze

zostaw komentarz

sortuj według daty: rosnąco | malejąco

Artykuł nie był jeszcze komentowany.
Zostaw swój komentarz właśnie teraz.
powrót na stronę główną »



Zobacz także:





Zdjęcie miesiąca
Kwiecień 2024
zdjęcie miesiąca
© fot. Wioleta Pawlak
 
cofnij przenieś na początek strony
Wszelkie prawa zastrzeżone www.foto-kurier.pl  © 2000-2024. (0.127) / 0.115

Strona została zoptymalizowana w przeglądarkach: Mozilla Firefox > 3, Chrome, Internet Explorer > 7 oraz Opera. Polecana rozdzielczość ekranu 1280 x 1024

Polityka plików cookies   |