testowe Canon T90 - artykuł opublikowano w Foto-Kurierze 1/1994Od początku lat 70tych, kiedy to Canon postanowił pokazać światu, że Nikon nie ma monopolu na lustrzanki profesjonalne i wyprodukował oryginalnego F-1, firma wypuściła 4 serie aparatów. Pierwsza, otaczająca właśnie F-1, to takie klasyczne rozwiązania, jak na przykład EF, FTQL czy FTb. Później, w drugiej połowie lat 70tych, przyszła seria A (AE-1, AE-1P, AV-1, AL-1, A-1). Na początku lat osiemdziesiątych Canon zastąpił stale obecnego F-1 przez F-1N, a następnie rozpoczął produkcję serii T (T50, T70, T80 i T90), po których nastąpiła eksplozja serii EOS.
Obraz, jaki przychodzi mi na myśl patrząc na serie aparatów najważniejszych firm, to okręty na morzu. Każda firma produkująca aparat profesjonalny, "okręt flagowy", robi również aparat nieco lżejszy i o bardziej amatorskim profilu, który ma mu towarzyszyć (np.: Nikon F4 i 8008s). Towarzyszem Canona F-1 był EF, a później A-1, którym, wbrew temu co myślano i w samej firmie i poza nią ze względu na ogromne, jak na tamte czasy, opieranie się na elektronice, posługiwało się sporo zawodowców. A-1 zabierano często jako drugie "body" z F-1N. Później pojawiła się seria T, ale żaden aparat z tej serii nie był w stanie zastąpić A-1 aż do chwili, gdy wypuszczono ostatni model tej serii, najlepszy i wogóle jeden z najciekawszych w historii firmy Canon oraz jeden z najbardziej znaczących dla rozwoju kształtu aparatu oraz elektronizacji funkcji sprzętu - T90. Pomyślany dla ambitnych amatorów podbił wielu zawodowców i część z nich przestała wogóle zabierać na niektóre zlecenia F-1N. Nietrudno zrozumieć dlaczego. T90 dawał 4,5 klatki na sekundę będąc dużo lżejszym od F-1N z motorem, świetnie leżał w ręku, miał ogromną rozpiętość czasów otwarcia migawki, czasy połówkowe, świetny czas synchronizacji lampu błyskowej i niezwykłe możliwości w połączeniu z lampą 300TL, szerokie możliwości precyzyjnego pomiaru światła i można tak bez końca. A poza tym część zawodowców uznała, że jest na tyle niezawodny, że nie potrzebuje "wsparcia" innego, bardziej mechanicznego aparatu. Ciało i krew Kształt T90 zawsze robi na mnie wrażenie: włoski projektant Colani, jak na Włocha przystało, stworzył mu piękne ciało, to znaczy korpus. Ergonomiczny, opływowy kształt jakby wyrafinowanej nuty na partyturze. T90 leży idealnie w dłoni, a palce naturalnie trafiają na większość przycisków. Dotyczy to osób o dużych i przeciętnych dłoniach, dla których Olympus wydaje się nieco za mały; ludzie o małych dłoniach mogą uznać, że trudno im utrzymać T90. Ponadto nie jest to aparat lekki (800 gram). Pamiętajmy, że tkwią w nim trzy silniki: rozwiązanie to zdaniem Canona jest energooszczędne i podnosi sprawność poszczególnych operacji (odrębne silniki do naciągu 1. filmu, 2. lustra i migawki oraz 3. zwijania powrotnego). Ponadto w dolnej cześci aparatu znajduje się pojemnik na baterie zasilające wszystkie funkcje aparatu: cztery paluszki (baterie R6) lub akumulatory. Jest to atrakcyjna cecha: paluszki są tanie, a jeśli zainwestuje się raz w dobre akumulatory (Varta lub Panasonic są niezłe) i ładowarkę, ma się spokój na parę lat z pakowaniem pieniędzy w zasilanie aparatu. Pamiętajmy o tym, jeśli robimy dużo zdjęć. Ktoś, kto używa aparatu parę razy w roku może być całkiem szczęśliwy z litowymi bateriami 6-woltowymi, które są drogie i nie tak powszechnie dostępne. Ale, gdy robi się zdjęcia często baterie stają się bardzo kosztownym elementem zabawy. Długie ekspozycje robione na B również zużywają prąd w prawie wszystkich nowoczesnych lustrzankach. Przyciski i pokrętło T90 leżą pod palcami: jeśli chodzi o prawą dłoń, palec wskazujący naturalnie trafia na spust migawki, przycisk do dokonywania pomiaru wielopunktowego i pokrętło wprowadzania danych, natomiast kciuk na przyciski na górze z tyłu aparatu: przycisk pomiaru światła (co pozwala uniknąć przypadkowego zrobienia zdjęcia, co zdarza się czasem przy mierzeniu światła przez wciśnięcie do połowy spustu migawki, zwłaszcza, że w T90, poza trybem pomiaru wielopunktowego, spust migawki musi być cały czas wciśnięty do pomiaru światła) oraz korygowania ekspozycji na światła lub cienie przy pomiarze punktowym; lewa dłoń może poruszać się między tyłem i przodem aparatu - z przodu nastawiamy nią ostrość i dźwignią przymykamy przysłonę do wartości roboczej dla sprawdzenia głębi ostrości i do pomiaru światła przy przysłonie roboczej (na lewo od obiektywu, patrząc od strony użytkownika), natomiast na lewo od pryzmatu z tyłu aparatu palcem wskazującym lewej ręki możemy uruchamiać przyciski sterujące różnymi funkcjami, podczas gdy prawą ręką zmieniamy wartości przy użyciu pokrętła wprowadzania danych (na górze znajdują się: przycisk zmiany trybu pracy oraz sposobu dokonywania pomiaru a ich równoczesne naciśnięcie pozwala na ekspozycję wielokrotną; z tyłu aparatu: włączenie aparatu, ręczne wprowadzanie czułości filmu oraz korekta ekspozycji, a równoczesne przyciśnięcie tych dwóch ostatnich uruchamia funkcję Safety Shift czyli zawór bezpieczeństwa). Przyciski, które znajdują się bezpośrednio pod prawą dłonią w kieszeni zamkniętej klapką to te, które Canon uznał za rzadziej używane: wyłączanie diod w wizjerku (rozwiązanie przejęte z Canona A-1) lub podświetlanie wyświetlacza ciekłokrystalicznego na zewnątrz i w wizjerku, sprawdzanie stanu baterii, zwijanie powrotne przed dojściem do ostatniej klatki, zmiana trybu pracy motoru oraz uruchamianie samowyzwalacza. Canon T90 był pierwszym aparatem z takim rozwiązaniem (obecnie stosuje się je w aparacie EOS 1 a wydaje się, że w pewnym sensie przejęła je Minolta w lustrzankach serii Dynax xi). O ile mogę się zgodzić, że część z tych funkcji jest rzadko używana, to zmiana prędkości przesuwu filmu oraz przejście w tryb pracy samowyzwalacza wydają mi dość podstawowe i ukrywanie ich, pewnie po to, by nie zaśmiecać przyciskami zewnętrza aparatu, wygląda na zabieg trochę kosmetyczny. Ale trzeba powiedzieć, że otwieranie klapki nie jest specjalnie uciążliwe ... póki nie przyjdzie zima. Klapkę otwiera się dzięki niewielkiemu wcięciu i w grubych rękawicach nie można jej otworzyć. Rada: ryzykować odmrożenie ręki i zdjąć rękawicę lub przykleić kawałek taśmy klejącej do klapki tworząc rodzaj uchwytu, za który pociągamy otwierając klapkę. Proste? Pewnie i dlatego genialne. Ale trzeba powiedzieć, że jest to niedopracowany element konstrukcji aparatu. To samo dotyczy przycisków umieszczonych w samej kieszeni: są za małe i gruba rękawiczka uniemożliwia zmianę funkcji tak podstawowej w aparacie z szybkim silnikiem, jak zmiana trybu lub szybkości jego pracy. Natomiast pokrętło i przyciski na zewnątrz aparatu w zasadzie dają się uruchamiać nawet przez rękawicę.
data dodania: 10-09-2010
godzina dodania: 01:13
odsłon: 21568
powrót na stronę główną »
Komentarzesortuj według daty: rosnąco | malejąco
Artykuł nie był jeszcze komentowany.
Zostaw swój komentarz właśnie teraz. Zobacz także:Wygraj 2500 euro w EISA MAESTRO 2024 - konkurs „Sport i gry” tylko do 8 maja Zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie EISA MAESTRO 2024 - "Sport i gry". Główna nagroda wynosi 1500 euro + 1000 euro w głosowaniu na Facebooku. Żeby wziąć udział w konkursie wystarczy wgrać do serwisu foto-kurier.pl do zakładki zdjęcia seryjne/EISA MAESTRO 2024 pliki o dłuższym boku maksymalnie 1200 pikseli (waga maks. 2 MB). Przy korzystaniu z Photoshopa zdjęcia najlepiej zapisać jako „Zapisz dla internetu” („Save for web”). Test Nikona Z f, stylizowanego na FM2 i przewyższającego wzorce - artykuł z Foto-Kuriera 12/23 20 września 2023 r. firma Nikon wprowadziła na rynek pełnoklatkowy aparat bezlusterkowy Nikon Z f. Nowość inspirowana kultową lustrzanką Nikon FM2 łączy tradycyjny design z zaawansowaną technologią i wysoką jakością zdjęć. Model ten, z wieloma unikalnymi cechami, to sentymentalny ukłon w stronę bogatej historii firmy i dowód na to, że Nikon lubi i wciąż chce zaskakiwać fotografujących i twórców kontentu. Ale ta podrasowana i stylizowana na FM2 wersja Nikona Z 6II pod wieloma względami przewyższa ten ostatni, od którego debiutu minęły już 3 lata (17.10.2020 r.). Na przełomie października i listopada mieliśmy okazję testowania tego modelu i teraz dzielimy się z Państwem naszymi wrażeniami. LIGA FOTO-KURIERA 2024 - II etap pt. "Różowy" - zwycięskie prace i kolejny etap - tylko do 6 maja Temat drugiego etapu Ligi Foto-Kuriera 2024 "Różowy" okazał się jeszcze większą inspiracją dla wielu osób do wykonaniaoryginalnych zdjęć. Do rywalizacji dołączyło wiele nowych osób wraz z niesamowitymi zdjęciami. Łączna pula nagród w konkursie przekracza 16 tys. zł. Cały czas zaskakuje nas kreatywność autorów. Wybór najlepszych 30-tu zdjęć nie jest łatwy. Zapraszamy do udziału w kolejnym czwartym już etapie Ligi Foto-Kuriera pt. "Brzeg", do którego prace można wgrywać do 6 maja 2024 r. Strona została zoptymalizowana w przeglądarkach: Mozilla Firefox > 3, Chrome, Internet Explorer > 7 oraz Opera. Polecana rozdzielczość ekranu 1280 x 1024 Polityka plików cookies | |